Stomatolog

Gabinet w przychodni, w której przyjmuje możliwe, że jedyny kompetentny lekarz, A. K.

Trzy miesiące temu dzwonię i mówię, że chcę umówić syna i siebie na wizytę (oczywiście, prywatną) zaznaczając, że u syna to sprawa pilna. Kobieta twierdzi, że może wpisać w kolejkę i czas oczekiwania, to około pięciu tygodni, zgodziłam się.

Po czasie oczekiwania dzwonię, żeby zapytać kiedy, słyszę, że A.K. ma urlop, tydzień później, że przyjmuje dwa dni w tygodniu. Proszę by zapytała czy łaskawca przyjmie pilny przypadek. Brak odpowiedzi.

Po upływie kolejnego tygodnia dzwonię kolejny raz, ale już nie z grzeczną prośbą lecz już wyraźną nerwą. Po upływie jakieś półtorej godziny oddzwania i oświadcza, że termin się znalazł w środę o 11.

Kolejny tydzień oczekiwania, a co by było gdybym nie zadzwoniła? Czas oczekiwania, czasem bliżej nie określonym w dalekiej przyszłości?

Tydzień po wizycie syna zadzwonił telefon i usłyszałam, że jest termin i mam do wyboru trzy dni w bieżącym tygodniu, hura pomyślałam.

Zadowolona umawiam się na wizytę w czwartek na h 11.30. Biorę dzień wolny w pracy, przesuwam spotkania, zmieniam cały rytm dnia, żeby skorzystać z tak długo oczekiwanej, prywatnej wizyty u tego jedynego stomatologa, któremu zaufałam.

Dzień wizyty, 11.30. Czekam, aż dzrzwi się otworzą i się otwierają, wychodzi mumia z tak cichym głosem, że aż mnie ciska.

Wizyta umówiona, kilka dni wcześniej a ona do mnie czy już byłam na wizycie prywatnej? Mówię, że od lat przychodzę na prywatne wizyty do A. K. i mam kartę, na to ona, że dziś przyjmuje lekarka (dodam, to ta sama, która przed laty narobiła bólu mojemu synowi, prawie zniszczyła ząb i w rezultacie poddała się i A.K. ratował i naprawiał co spaprała). Nawet nie sprawdziła czy jest karta, zarobiona była, kretynka. No chuj mnie strzelił.

Gdybym chciała iść do jakiegoś przypadkowego dentyściny, to bym nie czekała tak długo na wizytę, dla mnie to oczywiste, a dla kretynki, która do mnie dzwoniła nie zmieściło się w tej pustej łepetynie.

Tak wkurwiona, to nie byłam od lat.

Poziom kompetencji począwszy od osób umawiających na wizyty, po lekarzy z przypadku, którzy z braku kompetencji dowartościowują się obrażając pacjentów, po dyrekcję, która udaje, że jest ok. Przychodnia, która bierze kasę za tę samą usługę od pacjenta, a następnie za dwa dni dla niepoznaki z NFZ. Cudowny Niepubliczny Zakład Opieki Zdrowotnej W.M.

Na gwizdek płacimy składki? I tak wszyscy chodzą na prywatne wizyty, a „pandemia” stworzyła kolejki do gabinetów prywatnych i arogancję konowałów.

Żenujące czasy 😞

Zrozumieć…

Lubię szybkie i ciekawe, nafaszerowane emocjami życie.
Nieznoszę kłamstwa, chyba, że sama kłamię.
Nienawidzę czekać, chyba, że sama tego chcę.
Nie znoszę ludzkiej krytyki, chyba, że sama krytykuję. 
Potrzebuję ludzi do życia, a zarazem potwornie się ich boję.
Czy, ktoś mnie rozumie?

Odpowiedzialność!!!

Od roku przestrzegam reżimu sanitarnego, unikam kontaktów społecznych, pracuję w domu. Rząd nakazując to wszystko twierdził, że będziemy zdrowi i przy tym chronimy najbliższych.

Rok temu mój organizm miał tyle odporności, że skończyło się na osłabieniu, katarze i na kilku gorszych dniach. Leczenie polegało na stosowaniu domowych specyfików typu miód, cytryna, czosnek i witamin z apteki.

W tym roku, okres ten sam ale odporność dość osłabiona. Przez pierwszy tydzień osłabienie i stan podgorączkowy. Leczenie domowe.

Drugi tydzień, temperatura podskoczyła do 38.6°C, lekki kaszel, nieco kataru i obolałe czoło i oczodoły. Pocenie tak silne, że wyeliminowało potrzebę toalety. Zadzwoniłam do lekarza i tu wrażenie, że nie jest zainteresowany co mi dolega, zero wywiadu, pomocniczych pytań. Przepisał antybiotyk na górne i dolne drogi oddechowe z naciskiem na zatoki. Pierwsza dawka w piątek wieczór. Osłabienie sięgnęło zenitu, spałam z przerwami na lek i wymuszoną toaletę.

Dziś jest poniedziałek, temperatura spadła, zawroty głowy nadal są, osłabienie tak duże, że boję się iść pod prysznic.

Stosując się do zaleceń rządu nie ochroniło mnie przed chorobą, a naraziło na stratę odporności i dłuższą chorobę w tej chwili o nieznanych konsekwencjach.

Od znajomego wiem, że przy takich objawach jak moje dostał antybiotyk i 10 dni kwarantanny. Czy to tak robi się statystyki?

Kogo mogę zaskarżyć o zamach na moje prawa i wolności, które wbrew zapewnieniom przyniosły mi same straty?

Czy w kraju w którym rządzi mafia mam jakieś szanse?

Kościół Katolicki chce gwałtu kobiet!

https://uuniv.blogspot.com/2019/06/katolicki-regulamin-odbywania-stosunkow.html?m=1

Katolicki Regulamin Odbywania Stosunków Płciowych

Oficjalny Katolicki Regulamin Odbywania Stosunków Płciowych

                    Z Osobami Wierzącymi




Imprimatur
ks. bp. Alojzy Paczka, SJ
In Nomine Patris, Filii et Spiritus Sancti
Amen.
Hosanna

Kolejny etap

Po pierwszej fali wkurwu kobiet, rząd postanowił wkurwić cały naród.

W Polsce nie ma znaczenia, że przez całe życie nie interesujesz się bliskimi. Ważne jest czy 1 listopada, we Wszystkich Świętych pojawisz się na cmęrarzu. Przyniesiesz największe kwiaty, największy znicz i odwalony w najlepsze ciuchy jakie posiadasz pokażesz się. Niech widzą i zazdroszczą.

A tu niespodzianka, pieniądze wydane, nastawienie przygotowane, auto umyte i nici z teatru.

A mam nieodparte wrażenie, że to dopiero pierwsza fala skierowana do całego narodu. Obawiam się, że ludzie tego nie wytrzymają i wyjdą na ulice i to nie będzie spokojny marsz kobiet. Poleje się krew.

Design a site like this with WordPress.com
Rozpocznij